" Dom za nami...
A przed nami swiat...
Gdzie jest wiele ścieżek do przebycia...
Przez cienie i na skraj nocy...
Aż wszystkie gwiazdy zabłysną...
Mgła i cien...
Chmury i mrok...
Wszystkie znikną... "
.......
Może i jestem wybredna ale przysięgam, ja nie chcę. Nie chcę, na Boga! Przez chwilę było dobrze. Przez tak krótką chwilkę... Czyżby czar prysł? Czyżby życie Anki znów wróciło do normy...?
Siedziałam w pokoju wsłuchana w niezbyt wesołą muzykę z "Władcy Pierścieni". Poczułam z kuchni bardzo miły zapach... zapach szarlotki. W pokoju rodzice rozmawiali ze sobą. W domu cicho, przyjemnie, bespiecznie... Wtedy właśnie pomyślałam że są w życiu takie chwile, dla których warto żyć. Dla innych tak nudne życie, coś czego chcą się pozbyć, czego nie szanują... dom. Życie za jakim tęsknię. Jakiego od dawna nie pamiętałam... Czyżby wróciło? ... a raczej... Czyżby w końcu nadeszło?
Więc czemu nie chcę? Czego moze się bać rospieszczony dzieciak? Boje się że szczęście, które trwało jeden dzień jest ulotne... Moje obawy są uzasadnione. Życie mnie nauczyło że szczęscia nie ma, a jeśli już jest, to tylko na chwilę, by dać nadzieję, by ucieszyć... by odejść raniąc i rozrywając serce na pół. Nie jestem rospieszczonym dzieckiem. Może w sumie chciała bym być... Ale wtedy nie rozumiała bym tylu rzeczy, ile rozumiem teraz...
Ostatnio śni mi się przeszłośc. Nie potrafisz zapomnieć Anka? Czy to tak trudne? Tak, to jest trudne...
To są tylko urywki. Nie widzę moimi oczami. Widzę małą, drobną dziewczynkę raz w ciemnym lesie płaczącą i szukającą... a raz starszą już trochę dziewczynę ubraną na czarno, z oczami wymalowanymi na czarno... z mokrymi, czarnymi sladami na policzkach, z ranami na ciele, lezącą tak cicho i spokojnie, jak by przywykła już... Potem obraz się zamazuje i znów cofam się kilka lat wstecz... Widzę klamkę. Dłoń szczupłą, delikatnie sunącą po czarnej klamce. Wtedy budzę się z krzykiem... i już nie mogę spać. Czasem widzę siebie, te same ślady, ale miejsce nie to samo. Widzę dziewczynę w długimi czarnymi włosami, z czarną różą w ręku, w sukni z rozszerzanymi rękawami. Czasem siedzi w ciemnym, pustym i zimnum pokoju, w samym rogu. Ten pokój dobrze znam. A ta ścianie krew. Znam tą ścianę... na podłodze szkło i ten zapach... Nad nią okno, za nim czarwone niebo, zachód słońca. Pozaję ten krajobraz. Pamietam go z tamtego dnia... A na końcu róża upada. Czarna róża... wypada z jej dłoni tak, jakby ona już nie miała siły jej trzymać. A twarz ta sama. Lekko zasłonięta włosami, opuszczona na dół, lekko pochylona. oczy jej zawsze patrzą w dół. Znam ten wyraz. Kiedyś ja tak stałam. Potszedł do mnie i wytarł jedną, jedyną łzę. A potem rozmawialiśmy o gwiazdach...
Ostatnio mam dziwne sny. To tak, jakby przeszłośc do mnie wracała... A tego dłużej nie zniosę. Najgorsze jest to, że w każdym śnie dziewczyna ma ślady na ciele...
Ale przysięgam, że kocham to co jest. kocham tych, którzy byli w moim zyciu, mimo że niektórzy z nich zrobili coś, czego nigdy nie chciała bym pamiętac. Kocham to jak jest, kocham życie, kocham to, że to jest moje własne życie. Moja własna opowieść która skończy się z dniem, w którym uświadomię sobie że już nie jestem potrzebna, że zrobiłam to, co zrobić miałam, że to już koniec... I przysięgam, że z nikim bym się nie zamieniła...