Komentarze: 0
Ehh ... zamysliłam się chwilkę. Ale przy "Lonester" piosence którą spiewa Norah Jones można się zamarzyć. Można też zasnąć :/ ale pominmy ten drobiazg skoro już jestem bliska ekstazy... jeśli to uczucie mozna tak nazwac hehe. najadłam się mandarynek. Cały pokój nimi pachnie. I tak jest dobrze. Odrobiłam pisemne. Zrobiłam test z matematyki. Została mi tylko nauka. Ale to nic. Potem się pouczę. Potem, potem... może za godzinkę.
Dobrze mi, tak poprostu.
Szczęśliwa ot tak.
Zwykła i szara ot tak ... może właśnie dlatego szczęśliwa ... ?
Ale z innej strony jest mi pusto w srodku. Za czymś tęsknię. Może za kimś. Może za jakimś miejscem. Nie wiem.
Tęsknię ot tak.
Ale zostanę przy tej mojej chwili "ekstazy". Minęła. Była i już nie ma. Więc szczęscie jest ulotne ? Więc przychodzi by zrobić nadzieję i znika... by tęsknic za nim i płakać. Znika... by w odpowiedniej chwili znów wrócić. By powracać w chwilach najmniej oczekiwanych. Ale nigdy nie mieszka w sercu długo. Szczęscie ma swoją godność. Nie pozwoli cieszyć się więcej niż powinno się... nie pozwoli. Bo ma swoją cholerną godność. Ale można mu to wybaczyć. W końcu najważniejsze jest chyba to, że poprostu wrac, nie ?
Rozpisałam się na temat zwykłego szczescia... zwykłego ? Czy tak ? Ehh Anka weź się w garśc. Nie mozna tak rozmyślać nad pierdołami.
Pierdoły ? Ehh...