Komentarze: 1
Znów nie mam weny. Siadam przed komputerem i w glowie mam już plan co napisze. Dopiero jak zaczynam pisać to okazuje się ze ... nie mam o czym. Bo niby o czym? O życiu? beznadzieja...O szczęściu? A czy takie coś istnieje? To bylo pytanie retoryczne...Smutno mi. Ale niby czemu? Przecież powinnam się przyzwyczaić ze co minutę w szkole ktoś bardzo mi bliski mnie rani tak bardzo. Że zawsze po szkole juz na klatce waham się czy wejśc czy nie. Odpowiedz jest zawsze ta sama...nie mam wyboru. A tak bym chciala kiedyś isc w zupelnie inną stronę od tej pierdolonej szkoly i już nigdy nie pokazać się na oczy wszystkim.Mam dosyć. Dosyć siebie, JEJ, szkoly, dziwnej milosci,tego że przez to ze nie potrafie zyc nie potrafie odzyskac tego co stracone. Jezu, znowu zaczelam palić. Nie nalogowo. jak mi zle to pale. A mi zle caly czas. Obiecelam sobie ze nie bede pila, palila... obiecalam sobie ale... nic z tego. Moze gdybym miala motywacje. Nie mam powodu zeby przestac. teraz dotarlo do mnie ze w obecnosci dwoch osob bylam szczesliwa. Dotarlo do mnie ile stracilam. I to wszystko przez to ze nie radze sobie. Kiedys mialam wiele. Dobre oceny, przyjaciol, calkiem normalną rodzinę. Kiedys bylo inaczej. Nic juz nie mam...W dodatku dowiedzialm sie ze chlopak ktorego tak kocham ma inną. Do diabla z takim życiem.